Komunistyczni kaci torturowali księdza Baraniaka, wbijali mu drzazgi pod paznokcie, trzymali w „ciemnicy” nago, bez jedzenia, światła. Przesłuchiwano go co najmniej 145 razy.

 

Kardynał Henryk Gulbinowicz powiedział, że „to była ta wielka trójka — Wyszyński, Wojtyła i … Baraniak”.

 

 

Z Jolantą Hajdasz o kapłanie, który mógł zmienić losy Kościoła w Polsce, Europie, a nawet na świecie, ale nie zdradził — rozmawia Błażej Torański

 

Jolanta Hajdasz - dziennikarka i publicystka, autorka pierwszej w Polsce monografii Rozgłośni Polskiej Radia Wolna Europa "Szczekaczka czyli Rozgłośnia Polska RWE", w latach 2007-2009 dyrektor TVP Poznań, zastępca redaktora naczelnego „Przewodnika Katolickiego”. Członek Zarządu Głównego SDP.

Jest autorką filmu „Zapomniane męczeństwo” o abp Antonim Baraniaku, byłym sekretarzu Prymasów Polski Augusta Hlonda i Stefana Wyszyńskiego.

Drży ręka trzymająca mikrofon lub kamerę, kiedy realizuje się film o świętym?

Szczerze mówiąc nie, bo absolutnie nie miałam pewności, co wyjdzie z tego filmu, co uda mi się przekazać z wiedzy, którą zdobyłam. Poza tym nie był to mój debiut filmowy. Lękałam się tylko, żeby technika nie zawiodła, żebyśmy dotarli na czas do osób, z którymi byliśmy umówieni. Jak operator rzucał hasło „kamera start!”, nerwy znikały.

Żadnych emocji?

Emocje oczywiście były, ale innego rodzaju. Trudno nie być poruszonym, gdy słyszy się przejmujące relacje naocznych świadków opowiadających historie dotyczące nas wszystkich , które nie są prawie wcale znane opinii publicznej. A taka jest historia torturowania arcybiskupa Antoniego Baraniaka.

Czy miałaś przekonanie, o jak wielkiej – i zarazem anonimowej - postaci realizujesz film? Czy też abp. Antoniego Baraniaka odkrywałaś krok po kroku?

Tę wielkość odkrywałam z rozmowy na rozmowę. Wcześniej niezupełnie zdawałam sobie sprawę z tego, jak ważną postacią był w Episkopacie Polski. Kiedy kardynał Henryk Gulbinowicz powiedział , że „to była ta wielka trójka - Wyszyński, Wojtyła i …Baraniak”  -  zaniemówiłam.  Dlaczego tak mało o nim wiem? - pomyślałam

Henryk Gulbinowicz ocenia to z perspektywy bycia w Episkopacie od 41 lat…

No właśnie . O tym że ma rację , przekonywałam się  w czasie kolejnych rozmów. Były dyrektor Muzeum Archidiecezjalnego w Poznaniu zapytany przeze mnie o największą pamiątkę po abp Baraniaku powiedział, że  jest nią … samo muzeum, bo bez jego decyzji ono by w ogóle nie powstało. Millenium w Poznaniu, obchody 1000-lecia Biskupstwa Poznańskiego , najstarszego w Polsce, jego udział w pracach II Soboru Watykańskiego i wszelkie działania na rzecz wzmocnienia Kościoła w Polsce  i wiele,  wiele innych, to historia, którą na pewno  warto  przypominać. On był wspaniałym człowiekiem,  w czasie realizacji tego filmu nie spotkałam nikogo, kto powiedziałby o nim cokolwiek negatywnego, kto zechciałby go skrytykować. W moim przekonaniu najważniejsze są jednak te prawie 3 lata spędzone w więzieniu. One pokazują jego wielkość  i znaczenie.

Metropolita łódzki, bp Marek Jędraszewski, autor książki „Teczki na Barniaka”, mówi w filmie, że gdyby nie nieugięta postawa abp. Baraniaka dzieje Kościoła w Polsce, w Europie i na świecie potoczyłyby się inaczej! Nie zdradził bowiem Prymasa Stefana Wyszyńskiego. Dzięki temu Prymas mógł wrócić z internowania do Warszawy. Bez Wyszyńskiego nie byłoby kardynała Wojtyły i Jana Pawła II …

Absolutnie tak. Głównym przesłaniem filmu jest podkreślenie roli, jaką abp Baraniak odegrał w walce o Kościół katolicki w Polsce. Był skromną postacią, na której barkach w pewnym momencie dziejów spoczęła cała odpowiedzialność za Kościół w Polsce . Dlaczego? Gdyby władzy komunistycznej udało się go złamać w więzieniu i spowodować, iż  zeznawałby przeciwko Prymasowi,  to biorąc pod uwagę jego ówczesną pozycję w hierarchii oraz ogromną wiedzę o szczegółach różnych spraw , nie byłoby trudno skompromitować Kościół zarzutami o kolaborację z niemieckim okupantem , czy zdradę narodu. Wiarygodność takiego świadka, jak bp Baraniak , byłaby przecież najwyższa z możliwych.

Władze komunistyczne planowały proces pokazowy Prymasa Stefana Wyszyńskiego. Dlatego chciały złamać Antoniego Baraniaka, jego - i Augusta Hlonda – najbliższego współpracownika, sekretarza.

Gdyby on, najbardziej zaufany współpracownik, zeznawał przeciwko Prymasowi, Kościół zapewne miałby olbrzymie kłopoty, aby się podnieść. Z pewnością w dłuższej perspektywie Kościół i tak by się wybronił, gdyż nie takie prześladowania zna jego historia, ale przez kilkadziesiąt lat komunizmu byłoby mu szczególnie ciężko. Łatwo sobie wyobrazić pokazowy proces Prymasa nagłośniony we wszystkich stacjach radiowych i gazetach. W najlepszym wypadku skompromitowany Prymas musiałby opuścić kraj albo trafiłby do więzienia.

Groził nam scenariusz węgierski. Prymasowi Węgier, Józsefowi Mindszenty ‘emu zarzucono w procesie pokazowym zdradę stanu i wtrącono do więzienia.  

Dokładnie. Ale tak naprawdę dopiero dzisiaj z perspektywy czasu i wiedzy widzimy, jak łatwo było przeprowadzić ateizację Czech, czy Chorwacji w ówczesnej Jugosławii, gdzie taki scenariusz udało się komunistom zrealizować. Przeciwko prymasom zeznawali ich najbliżsi współpracownicy. Zwyczajnie po ludzku trudno się temu dziwić. Ciężko być mężnym wobec takich tortur i wytrwać wiele miesięcy w stalinowskim więzieniu. Tym bardziej więc możemy być dumni, że u nas  nie udało się zrealizować tego scenariusza, chociaż Antoni Baraniak spędził w więzieniu aż tyle miesięcy.

Złamany został bp Czesław Kaczmarek, ordynariusz kielecki. Po torturach przyznał się do rzekomej współpracy z nazistowskimi Niemcami i szpiegostwa na rzecz USA. Jedna z hipotez mówi, że to on wskazał UB Antoniego Baraniaka, jako tego, który ma wyjątową wiedzę, kontakty, zna tajniki.

Złamanie bp. Kaczmarka pokazało po raz kolejny, że dla bezpieki nie ma znaczenia, jakimi metodami uda się zmusić człowieka do uległości. Ważne, by podpisał, by powiedział to, co chcą, nawet w sytuacji, gdy sam nie wie, co się z nim dzieje i potwierdza coś, czego wcześniej nigdy by nie zrobił. Esbecy nie przewidzieli tylko jednego: że ten wątły, szczupły, niewysoki ksiądz Antoni Baraniak okaże się nieugięty. Że tak długo będą musieli go torturować i nic nie osiągną. Mało tego, protokoły z przesłuchań, które tak skrupulatnie wypełniali, są – paradoksalnie - świadectwem jego ogromnego męstwa.

Przesłuchiwano go co najmniej 145 razy. Nie za każdym razem protokołowano.

Dokumenty wnikliwie przestudiował, opatrzył drobiazgowymi przypisami i opublikował ks. abp Marek Jędraszewski. Jego książki to  kopalnia wiedzy na ten temat. Także miałam dostęp do tych dokumentów w IPN. W niektórych protokołach nawiązuje się do przesłuchań, z których  dokumenty się nie zachowały, dlatego można się domyślić, że było ich więcej.

Siostra Remigia, opiekująca się umierającym arcybiskupem zauważyła: „Ekscelencja bardzo cierpi”. Usłyszała: „To jest nic w porównaniu z tym, co było tam”. Antoni Baraniak nigdy później nie chciał mówić o torturach. Był powściągliwy, milczący. O tym, co przeżył w więzieniu wiemy niewiele. Kaci wbijali mu drzazgi pod paznokcie, trzymali w „ciemnicy” nago, bez jedzenia, światła. Z sufitu rytmicznie kapała woda …

Trudno jest dokładnie odpowiedzieć na pytanie, co on naprawdę tam przeżył. Możemy się tylko domyślać. Z pojedynczych, szczątkowych wypowiedzi świadków, którzy próbowali go podpytać. Z protokołów. Z analizy faktów. Na pewno był bity, czego dowodzą blizny na plecach. Miał  je do końca życia.

Było to co najmniej 5-6 blizn na plecach, długości 5-10 centymetrów, mówi w filmie pani doktor.

Trzeba okrutnego pobicia, by takie blizny zostały. Biskup na pewno był też głodzony. Przez kilka tygodni spadł na wadze kilkanaście kilogramów. Przez znaczny czas więzienia był izolowany. Odmawiano mu pomocy lekarskiej. W dokumentach zachował się  opis dolegliwości, które u niego diagnozowano, gdy wreszcie pozwolono mu na kontakt z lekarzem – w więziennym szpitalu rozpoznano u niego krwawy nieżyt żołądka, dolegliwości jelitowe, zapalenie wyrostka robaczkowego. Wszystko to skutkowało potwornymi bólami. Odmawiano mu wizyty u dentysty. Upokarzano.

O tym w filmie nie ma, ale posądzono nawet o kradzież … poszewki.

Jest wyrok, w którym napisano, że biskup katolicki jest „złodziejem mienia państwowego”. Okazało się, że chodzi o podartą poszewkę na jasiek, która do nikogo nie należała, a którą biskup znalazł na korytarzu w szpitalu, zacerował, bo była dziurawa, zabrał i  trzymał w niej przybory toaletowe: maszynkę, pędzel do golenia i szczoteczkę do zębów. Wytoczono mu w więzieniu proces oskarżając o kradzież. W archiwach zachował się  dokument z kuriozalnym opisem tej sytuacji.

W jego przypadku, co należy podkreślić, złamano nawet stalinowskie prawo. Nigdy nie usłyszał żadnego zarzutu ani nie doprowadzono do jego procesu. A spędził w więzieniu 27 miesięcy. Pytanie, kto o tym decydował, skoro nawet wówczas bez zarzutu można było kogoś trzymać maksymalnie trzy miesiące. Prokuratorzy przedłużali areszt, choć nie było do tego podstaw. Do dziś wobec nikogo nie wyciągnięto żadnych konsekwencji.

Wytrwał. Nie zdradził kardynała Stefana Wyszyńskiego. Osłonił go.

I to pokazuje, jak wyjątkowy był to człowiek, jak wiele mu zawdzięczamy. Więzień trzymany w ciemnej izolatce może nawet zwariować. Nie wie przecież , ile upłynęło czasu, zatraca kontrolę nad tym, co się z nim dzieje. A on wytrwał i nikogo,  i niczego nie zdradził. To prawdziwy bohater, męczennik po prostu. 

Twojego filmu nie zamówiła żadna wielka telewizja. Zamierzasz go wyświetlać wyłącznie w drugim obiegu, w salach katechetycznych, czy zaproponujesz emisję np. TVP?

Wierzę, że można sobie poradzić bez wielkiej telewizji  i chyba już nie potrafię zabiegać o ich przychylność.  W 2009 roku takich jak ja  wyrzucano z telewizji publicznej i wówczas skrzywdzono wielu ludzi. Z taką  telewizją publiczną nie chcę mieć nic wspólnego, przynajmniej  dopóki nie  próbuje naprawić tamtych krzywd. To nie było tylko zwalnianie z pracy. Próbowano nas kompromitować, ośmieszać, zarzucano brak kompetencji, a nawet wprost wyssane z palca malwersacje finansowe. Z taką telewizją nie jest mi po drodze.

A inne stacje?

Jasne, że nie zamierzam tego filmu trzymać w szufladzie. Spróbuję dotrzeć do jak najszerszej publiczności. Ale nie spędza mi snu z powiek myśl czy jakaś telewizja zechce go wyemitować, czy nie.

Dzięki nagrodzie sfinansuję produkcję płyt z filmem i ruszę ze sprzedażą. Zapraszam na http://www.jolantahajdasz.pl

 

Za portalem SDP


Wierny towarzysz w cierpieniu - Ksiądz arcybiskup Antoni Baraniak 

 dr Lucyna Żbikowska

(...) W tym samym roku ks. abp Stefan Wyszyński znalazł się w gronie nowo mianowanych przez Papieża kardynałów, co rozwścieczyło rząd i spowodowało ukazanie się szeregu artykułów z niewybrednymi pomówieniami. Sytuacja Kościoła stawała się coraz trudniejsza, ponieważ władze zaostrzały swoje stanowisko wobec organizacji życia religijnego w Polsce.

Prymas Wyszyński nie otrzymał paszportu na wyjazd do Rzymu w celu odebrania godności kardynalskich. W "Nowych Drogach" (nr 1, 1953 r., s. 68-81) ukazała się bezprecedensowa rozprawa Leszka Kołakowskiego pt. "Neotomizm w walce z postępem nauk i prawami człowieka", w której czytamy ohydne pomówienie, że: "(...) wielu polskich biskupów z lokajską służalczością wysługiwało się hitlerowskim okupantom". 

Prawda historyczna przeczy takiemu cynicznemu, gołosłownemu oskarżeniu, bo żaden z naszych biskupów nie wysługiwał się hitlerowcom. Biskupi, księża i zakonnicy złożyli ofiarę krwi w łagrach, obozach koncentracyjnych i na frontach II wojny światowej. Dobrze o tym wiedział ksiądz Prymas i jego sekretarz. Obydwaj przeczuwali, że najprawdopodobniej trzeba będzie jeszcze wiele wycierpieć. Tak też się stało. W nocy z 25 na 26 września 1953 roku zostali aresztowani i wywiezieni z Domu Arcybiskupów Warszawskich przy ul. Miodowej. Nie wiedzieli nic o swoich losach. Prymasa nie poinformowano o tym, że ks. Baraniak został uwięziony w więzieniu przy ul. Rakowieckiej w Warszawie. Był przekonany, że zgodnie z jego wolą pozostał na Miodowej, by czuwać nad sekretariatem i nie tylko. W tym samym czasie został również aresztowany i osadzony w więzieniu ksiądz infułat Wojciech Zink, którego szlachetności i niezłomności został poświęcony artykuł w "Naszym Dzienniku" (16-17 grudnia 2006 r.). 

Z niezwykłą dyskrecją ks. Baraniak znosił wszelkie dolegliwości i trudy więzienia. A przecież wiadomo, że był poddawany dotkliwym, wręcz okrutnym przesłuchaniom, że za wszelką cenę, uciekając się do tortur i poniżania, usiłowano z niego wydobyć zeznania, które obciążyłyby aresztowanego Prymasa Polski i tym samym umożliwiłyby władzom wszczęcie pokazowego procesu. 

Jednak wiadomości o przetrzymywaniu biskupa Antoniego przez wiele dni i nocy bez odzienia w wilgotnych, zagrzybionych celach, w których po ścianach ściekała woda, przedostawały się różnymi drogami do środowisk emigracyjnych, a dzięki nim do tamtejszej prasy. (...)

Za:: http://mtrojnar.rzeszow.opoka.org.pl/ksieza_niezlomni/antoni_baraniak/