Zdjęcie: Cerkiew św. Michała Archanioła w Warszawie. Była to jedna z cerkwi wojskowych budowanych dla carskich żołnierzy w Warszawie. Wzniesiona w latach 90. XIX wieku, została rozebrana w 1923 r. jako symbol znienawidzonej dominacji rosyjskiej.

 

 

 

 

 

 

 

 

Bolszewicko-rosyjska agentura w PRL-bis usuwa Pomnik Katyński w Warszawie — i buduje nowy sobór za 80 mln…

  

Polska pomiędzy historią a geopolityką

W interesie Rosji?

Józef Szaniawski

 

Władze Warszawy postanowiły usunąć pomnik katyński z pl. Zamkowego w inne gorsze miejsce, tak aby nie znajdował się on w samym sercu Polski. Pomnik został odsłonięty w maju 1998 roku na rogu ul. Senatorskiej i pl. Zamkowego, tuż obok Zamku Królewskiego i kolumny Zygmunta. Pomnik ufundowała Polonia amerykańska, gdy okazało się, że władze stolicy RP albo nie chcą, albo nie mogą wystawić pomnika katyńskiego. W obecności ponad 20 tysięcy ludzi, przedstawicieli najwyższych władz państwowych, biskupów, delegacji Jasnej Góry i pocztów sztandarowych z całej Polski pomnik katyński odsłonił pułkownik Ryszard Kukliński, bohater Polski i Ameryki, ostatni skazany na śmierć przez komunistów oficer Wojska Polskiego. On też był autorem inskrypcji na pomniku "Katyń - pamięci oficerów Wojska Polskiego zamordowanych przez komunistyczny totalitaryzm sowiecki na całym obszarze imperium zła po 17 września 1939 roku".

Autorem tego skromnego, ale niezwykle sugestywnego pomnika jest artysta rzeźbiarz Andrzej Renes, twórca pomnika Prymasa Wyszyńskiego na Krakowskim Przedmieściu oraz księdza Ignacego Skorupki przed katedrą praską. Literka "t" w straszliwym słowie Katyń jest zarazem krzyżem, co nawiązuje do grafiki pierwszej ulotki Armii Krajowej z 1943 roku, która informowała o sowieckiej zbrodni ludobójstwa na bezbronnych polskich jeńcach.

Wiceprezydent stolicy Włodzimierz Paszyński tuż przed świętami prowadził naradę grupy swoich urzędników na temat, gdzie ustawić Pomnik Katyński po usunięciu go z pl. Zamkowego. Kluczowe okazało się stanowisko stołecznego konserwatora zabytków, który uznał, że doktryna konserwatorska UNESCO nie pozwala, aby pomnik katyński znajdował się na pl. Zamkowym. Na czym ta doktryna miałaby polegać, nie sprecyzował ani konserwator, ani wiceprezydent Paszyński.

To oczywiście pretekst, tak samo jak wszystkie pozostałe pseudoargumenty używane przez urzędników. W rzeczywistości chodzi o to, że znaczenie pomnika katyńskiego - jedynego w stolicy, znacznie wzrosło po tragicznej katastrofie 10 kwietnia 2010 roku pod Smoleńskiem, kiedy w drodze do Katynia zginął prezydent Lech Kaczyński i elita Rzeczypospolitej. Od tej pory pod pomnikiem na pl. Zamkowym bez przerwy składane są kwiaty, palą się znicze, gromadzą i modlą ludzie. Wszystkie manifestacje, które szły pod Pałac Prezydencki 500 metrów od pomnika, zapalały przy nim znicze. Pod pomnikiem katyńskim składała wieniec również pani prezydent stolicy Hanna Gronkiewicz-Waltz.

Jej rzecznik oświadczył, że miasto "zrobi wszystko, aby znaleźć dla pomnika lokalizacjię w reprezentacyjnym miejscu w centrum miasta". Problem polega na tym, że każde miejsce będzie mniej reprezentacyjne od obecnego, i o to właśnie chodzi!

Usunięcie pomnika katyńskiego jest tylko jednym z elementów szczególnego rodzaju polityki historycznej, prowadzonej w interesie Rosji. Oto na Polach Mokotowskich w Warszawie ma stanąć cerkiew prawosławna, dokładnie sobór, czyli prawosławna katedra. Dziwnym przypadkiem cerkiew ma znajdować się akurat nieopodal miejsca, gdzie w maju 1935 roku był katafalk z trumną Józefa Piłsudskiego, kiedy zwycięski wódz odbierał ostatnią defiladę Wojska Polskiego.

Koszt budowy razem z działką przekracza 80 mln zł ze Skarbu Państwa! Zgodę na budowę soboru wydały władze RP, w tym Ministerstwo Obrony Narodowej i wojewoda mazowiecki!

Dla kogo budowana jest ta monumentalna cerkiew, dlaczego są na nią pieniądze polskich podatników, kiedy brak pieniędzy na dokończenie Świątyni Opatrzności?!

—————————

Cytowane za: "W interesie Rosji", Nowy Dziennik, 28 grudnia 2011 r.

 


Jak widać, rosyjscy nadzorcy polskiej rezydentury z WSI sondują na jak wiele mogą sobie znów pozwolić w prywiślańskim kraju...

Nasuwa się także i pytanie o to, czy sowiecko-rosyjscy towarzysze w PRL-bis już zaprosili armię rosyjską swojego ukochanego tow. Putina z KGB do Warszawy...

Bo przecież taką cerkiew trzeba utrzymywać za duże pieniądze — kto będzie za to później płacić? Może tow. rezydent z ramienia WSI?